Ale paskudna pogoda... Najpierw mrozy były rodem z Syberii, a teraz cholera jakaś plucha jakby z Anglii! Masakra! I w dodatku deszcz... Na moim podwórku ledwo się poruszać można... Ślisko, mokro, błoto się zrobiło, nie ma gdzie nogi postawić, żeby sucha była. A w mieście...! Wieje, zimno, mokro, o mały włos parasola mi nie wyrwało. Już wolałam mróz... Do biblioteki ledwo dolazłam. Musiałam zdać "Percy'ego Jackson'a i bogów olimpijskich: Bitwa w labiryncie", bo już 5 miesięcy trzymam (szczegół, że nie przeczytałam tego do końca xDD). Baj de łej, wypożyczyłam "Legendy Świata Wynurzonego" czy jakoś tak. Koleżanka mi poleciła. Mam nadzieję, że będzie fajne. Jeszcze mi buty od tego całego łażenia przemokły. I u fryzjera byłam. W sumie nic ciekawego z włosami nie zrobiłam, tylko trochę grzywkę podcięłam i włosy z góry bardziej zestopniowałam. No, właściwie nie ja, tylko fryzjerka.
A u Was jaka pogoda? Też chlapa?
Z innej beczki: jakie książki czytacie?
Komentujcie, obserwujcie, piszcie na emaila: nickyandnel@gmail.com i lajkujcie Facebook'a (link w poprzednim poście).
Love,
Nel. :*